Forum Stowarzyszenie Młodych Inżynierów Lotnictwa Strona Główna Stowarzyszenie Młodych Inżynierów Lotnictwa
Oficjalne Forum Stowarzyszenia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kalendarz RAYNAIR

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stowarzyszenie Młodych Inżynierów Lotnictwa Strona Główna -> Nowinki, ciekawostki, wydarzenia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pijask
Plutonowy
Plutonowy



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawa

PostWysłany: Piątek 19:03:07 16 Lis 2007 319    Temat postu: Kalendarz RAYNAIR

Kolejna akcja promocyjna linii Ryanair

[link widoczny dla zalogowanych]

Tym razem kalendarz ala Pirelli

[link widoczny dla zalogowanych]

I jakoś dziwnie dużo polskich imion Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamil Brach
Generał dywizji - Przewodniczący KR SMIL
Generał dywizji - Przewodniczący KR SMIL



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin/Warszawa

PostWysłany: Niedziela 14:19:40 18 Lis 2007 321    Temat postu: Re: Kalendarz RAYNAIR

pijask napisał:
Kolejna akcja promocyjna linii Ryanair

[link widoczny dla zalogowanych]


Podoba mi się... Smile Ale chyba się nie skuszę... ;-P

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lotnik27




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Piątek 13:51:54 08 Sie 2008 220    Temat postu:

Teraz by sie przydala taka promocja [link widoczny dla zalogowanych]. Bilety sa tak drogie jak nigdy wczesniej

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lotnik27 dnia Piątek 01:20:36 12 Wrz 2008 255, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Użytkownik usunięty
Gość forum SMIL
Gość forum SMIL



Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Poniedziałek 21:21:56 11 Sie 2008 223    Temat postu:

Czytałem kiedyś wywiad z szefem RyanAir. Odniosłem wrażenie, że facet nie ma żadnych skrupułów i jedyne co się dla niego liczy to kasa i rozgłos.
Coś w tym może być, bo każdy szef chce aby jego firma zarabiała jak najwięcej i miała jak największą liczbę klientów. W tym akurat nie ma nic złego. Z resztą przeczytajcie sami:

"Prezes Ryanaira: asceta, prowokator, autokrata, wieśniak
Katarzyna Surmiak-Domańska

W 2006 roku linie Ryanair zwróciły się do słuchaczy Radia Maryja, którzy oddali swoje świadectwa NFI na ratowanie stoczni gdańskiej: 50 pierwszych osób, które przyznały, że czują się oszukane przez dyrektora stacji ojca Rydzyka, otrzymało dwuosobowe vouchery na dowolny lot z Polski. Wkrótce podobną ofertę otrzymali pracownicy LOT-u. W zamian za darmowe bilety mieli oświadczyć, że nie zgadzają się z polityką swojej firmy.
Na otwarciu trasy Dublin - Rzym prezes Ryanaira Michael O'Leary przebrał się za papieża i spacerował po rzymskim lotnisku z tablicą z napisem "Habemus najniższe ceny biletów".
Największy dotąd skandal wywołało zdjęcie Jana Pawła II wyjawiającego czwartą tajemnicę fatimską. Brzmiała oczywiście: "Ryanair ma najniższe ceny".
A ostatnio O'Leary zareklamował nową usługę "Beds and Blow jobs", czyli miłość francuska w cenie biletu.

Anioł z biustem
Bilet jest rzeczywiście tani, zwłaszcza gdy rezerwujesz lot z dużym wyprzedzeniem. Za każdy bagaż płacisz jednak dodatkowo, a za nadbagaż nawet całkiem sporo. Potrącą ci także za możliwość uregulowania tych należności kartą. Na pokładzie ścisk jak w tramwaju, wąskie krzesełka bez regulowanego oparcia, nie ma nawet siatki na książkę z przodu. Bądź czujny, gdy stewardesa zaproponuje ci wodę czy gazetę. Za wszystko za-płacisz. Papierową torebkę na wypadek mdłości zabierz z domu. No i módl się, żeby nie było niespodzianek. Rozkład lotów zaplanowany jest na styk, należy więc liczyć się z opóźnieniem. Jeśli lot zostanie odwołany, zostajesz na lotnisku i nikt nie zaofiaruje ci nawet cukierka.
Rezerwacji dokonujesz w internecie. Gdy zrobisz błąd przy klikaniu, przepadło. Za każdą zmianę płacisz. Przykładowo za zmianę nazwiska pasażera 65 euro (dla porównania - w EasyJet 35). Gdy naciśniesz ikonę "rezerwuj" i nie dostajesz szybko potwierdzenia, nie działaj nerwowo. Ponowne kliknięcie może oznaczać, że otrzymasz rachunek za dwa bilety. A wykłócać się nie ma z kim. Na stronie Ryanaira nie znajdziesz żadnego numeru telefonu ani adresu.
Z takich to i innych drobiazgów Michael O'Leary wyczarował swój niezwykły sukces.
Został Europejskim Biznesmenem Roku 2001 według magazynu "Fortune". Doczekał się już dwóch biografii. Jest jednym z najbogatszych mieszkańców Zielonej Wyspy. Jego majątek szacowany jest na 600 milionów euro.
Bo choć na portalach internetowych pełno wpisów pasażerów zaklinających się, że nigdy więcej nie polecą Ryanairem, i tak codziennie tłumy walą do samolotów z sylwetką żółtej anielicy, której, dla poprawy nastroju podróżujących, O'Leary kazał dorysować biust.
"Leciałam Ryanairem na rejs po Adriatyku. Na lotnisku we Włoszech okazało się, że cały mój bagaż z namiotem, ciepłym ubraniem, kaloszami zaginął. Roztrzęsiona, nie wiedząc, co ze sobą zrobić w obcej okolicy, spędziłam 24 godziny na przystanku autobusowym w cienkiej bluzce. Całą noc lało. Kiedy po 24 godzinach wróciłam przemoczona na lotnisko, okazało się, że nikt tak naprawdę nie szuka mojego bagażu i... poradzono mi dowiadywać się za kolejną dobę. Ponieważ po tym czasie moja wyprawa traciła sens, a ja miałam początki przeziębienia, poprosiłam, żeby odesłano mnie z powrotem do Anglii. Usłyszałam, że wpuszczą mnie na samolot do Londynu , gdy zapłacę 160 funtów za zmianę daty lotu. Moje wykupione wcześniej miejsce na podróż powrotną zostało zapewne sprzedane jeszcze raz. W ten sposób na zgubieniu mojego bagażu Ryanair zarobił 320 funtów". Pasażerka, Anglia, z ryanaircampaig.com

Asceta
- Hi! - Michael O'Leary wita mnie radośnie. - Kawę czy herbatę, a może coś zimnego z automatu, ale to już odpłatnie.
- Ale kawa może być za darmo? - upewniam się.
- Kawa tak - potwierdza i po chwili wraca z dwoma kubkami.
Energiczny, miły czterdziestolatek, który nie może usiedzieć w miejscu. Mocny uścisk ręki, dżinsy, koszula w paski.
Spotykamy się w jedynym na świecie biurze Ryanaira, które znajduje się na lotnisku w Dublinie.
Zorganizowanie spotkania z panem O'Learym jego biuro prasowe uzależniło między innymi od określenia, jaką rangę będzie miał artykuł, i od podania nakładu naszego pisma. 700 tysięcy nakładu "Dużego Formatu" w poniedziałek oszacowano na 30 minut rozmowy. - Zawsze mówi 30, ale wcześniej niż po godzinie i tak pani nie wypuści - zapewniono mnie jednak na boku.
Skromny gabinet z widokiem na parkingi i kręte estakady, nad którymi co chwila przelatują samoloty, to miejsce, gdzie Michael O'Leary czuje się najlepiej i w którym w zasadzie przesiedział ostatnie 20 lat. Żeby zminimalizować czas spędzany poza biurem, postarał się o licencję taksówkarza. Dzięki temu przemyka 50 mil z domu w 20 minut, korzystając z pasa dla komunikacji publicznej.
- Leciałam wczoraj pierwszy raz Ryanairem i muszę powiedzieć, że byłam rozczarowana - zaczynam wywiad.
- Tak? - Michael marszczy brew.
- Nie było blow job.
- Cha, cha, cha, Kate! Blow job jest dopiero w planach, i to tylko na liniach transatlantyckich! Seks oralny w samolocie! - cieszy się jak dziecko. - Palnąłem tak na konferencji prasowej w Düsseldorfie i od razu zlatują się dziennikarze.

Prowokator
Zasada "palnąłem coś" jest tak naprawdę bardzo dobrze przemyślaną strategią reklamową. Chodzi o to, żeby narobić maksimum hałasu przy minimum kosztów. Wygłup na konferencji w Düsseldorfie obejrzało w ciągu pięciu dni 120 tysięcy internautów.
Podobnie O'Leary "palnął", zapowiadając, że przejdzie się na golasa Marszałkowską, jeśli jego polski rywal LOT zrezygnuje z dopłat paliwowych.
W wywiadzie dla "Wall Street Journal" "wyrwało" mu się, że jego różnice zdań z Aer Rianta (państwowy kontroler ruchu powietrznego w Dublinie) najlepiej byłoby rozwiązać za pomocą semteksu (materiału wybuchowego, w przeszłości często używanego przez irlandzkich terrorystów). Aer Rianta kipiało z oburzenia, a ludzie O'Leary'ego liczyli, ile razy słowo Ryanair pojawiło się przy tej okazji w mediach.
Reklamy, za które trzeba zapłacić, są pomyślane tak, żeby pociągały za sobą bezpłatną kontynuację. Klasyczny przykład - reklama fatimska. Działa to tak: wykupujemy stosunkowo niedrogo pierwszą stronę dziennika "Irish Independent" i zamieszczamy na niej obrazek: Jan Paweł II pochyla się nad zakonnicą. Obok rysujemy dymek z tekstem: "Teraz wyjawię ci czwartą tajemnicę fatimską: ryanair.com ma najniższe ceny", i czekamy.
Pierwszą darmową reklamę załatwia potępiające oświadczenie Kościoła rzymskokatolickiego.
Drugi krok robią zbulwersowane siostry zakonne z La Sagesse Convent w Sligo.
Następnie w tym samym duchu odzywa się ASA - brytyjska organizacja zajmująca się standardami w reklamie. A na koniec młody minister w irlandzkim rządzie, który publicznie domaga się dymisji O'Leary'ego, bo przynosi Irlandii wstyd na świecie.
- Reklama z papieżem spowodowała szum medialny, który można porównać z kampanią reklamową wartą jakieś 4-5 milionów dolarów - mówi były szef komunikacji Ryanaira.
Systematycznie na haczyk O'Leary'ego łapią się znane osobistości, których wizerunki Ryanair wykorzystuje bez pytania. Wytaczają Ryanairowi procesy, które ten z przyjemnością przegrywa, zwłaszcza że i tak nie kosztują zbyt wiele. Szwedzkiemu premierowi firma musiała wypłacić zaledwie kilka tysięcy euro, a prezydent Sarkozy za reklamę z Carlą Bruni mówiącą: "Z Ryanairem cała moja rodzina może przylecieć na mój ślub", zadowolił się odszkodowaniem w wysokości symbolicznego euro.
Tu uznanie należy się naszemu ojcu Rydzykowi. Po promocji "inwestycja bez RYdZYKA" nie dał się sprowokować do żadnego komentarza.

Niesforny synek
- Kiedy już będziemy latać za ocean - snuje marzenia O'Leary - zrobię wyjątkowo dwie klasy w samolocie. Business class - full wypas: łóżka, seks oralny, cena 100 tysięcy dolarów - może uważasz, że nie będzie chętnych? Za to w ekonomicznej polecisz do USA za 10 euro.
- Masz jakieś tabu, jeśli chodzi o reklamę?
- Dla mnie ważne jest, czy coś jest śmieszne, czy nie. Trzeba by znaleźć temat, na który nie da się wymyślić nic śmiesznego. Czy w ogóle jest coś takiego? Pedofilia - rzuca po dłuższym namyśle.
- A spotkałeś w życiu jakąś reklamę, która by cię zniesmaczyła?
- Nie.
- Mówi ci coś nazwisko Rydzyk?
- Nic.
- Ojciec Rydzyk to bohater twojej najpopularniejszej reklamy w Polsce!
- Nie mam pojęcia. Ja nie wymyślam osobiście wszystkich reklam, mamy tu w zespole parę osób z różnych krajów, do których latamy.
- A jak odbierają cię w takim katolickim kraju jak Irlandia?
- Bez przesady. Irlandia już nie jest wcale taka katolicka.
- A twoja rodzina?
- O, to co innego. Mama dostaje szału za każdym razem, gdy tykam Kościół. Twierdzi, że pójdę do piekła. Po tym seksie oralnym się załamała. Naprawdę.

Kioskarz
Michael Mary O'Leary - drugie imię na cześć Najświętszej Maryi Panny - przyszedł na świat w 1961 roku w Dublinie, w ultrakatolickiej rodzinie. Prawie całe życie mieszka w pobliskim Mullingar.
Rodzina ma korzenie rolnicze, choć ojciec zajmował się głównie przemysłem tekstylnym. To wzbogacał się, to bankrutował, ale przekazał synowi pasję do biznesu.
Pani O'Leary to tradycyjna irlandzka matka zajmująca się domem, wychowująca sześcioro dzieci, pobożna i władcza.
Michael studiował biznes w jezuickim college'u dla chłopców. Uczniem był przeciętnym. Lubił sport, za to w najmniejszym nawet stopniu nie interesowały go nauki humanistyczne. "Nie mam nic po lewej stronie mózgu czy gdzie tam są te wszystkie artystyczne sprawy" - przytacza jego słowa w biografii Alan Ruddock.
W 1983 roku został doradcą podatkowym w firmie KPMG. - Nienawidziłem tej roboty - mówi mi. - Chciałem zarabiać pieniądze na własną rękę.
Rzucił posadę, kupił stary kiosk z gazetami i słodyczami. Otwierał go o siódmej rano i zamykał o 23. W Boże Narodzenie, kiedy wszystko było zamknięte, jego kiosk pracował na pełnych obrotach. Specjalnie na ten dzień zamówił większą partię towaru. Całą Wigilię siedział ze swoimi pracownikami - bratem i siostrą - i przebijał ceny na czekoladkach, bateryjkach i papierosach na trzykrotnie wyższe. Do świątecznego południa zarobił 14 tysięcy funtów. 14 razy więcej niż w normalny dzień.
To nie O'Leary jednak wymyślił tanie latanie. Twórcą Ryanaira był Tony Ryan, milioner, właściciel firmy GPA, która brała samoloty w leasing. Ideą Ryana było przeniesienie do Europy wzoru amerykańskiego, gdzie samolot dawno przestał być środkiem transportu dla elit. W 1985 roku, kiedy wystartował pierwszy samolot Ryanaira, w Irlandii latała tylko jedna rodzima linia Aer Lingus - elegancka, państwowa i droga. Jak konkurować z kimś, kto dostaje pieniądze od państwa i nie musi martwić się o zysk?
W pierwszym i drugim roku działalności Ryanair zanotował straty: 4 miliony i 5 milionów funtów. Tony'ego Ryana jednak było na to stać. Postanowił dać swojemu pomysłowi jeszcze jedną szansę. Michaela O'Leary'ego znał jako szkolnego kolegę swoich synów oraz rezolutnego księgowego, który udzielił mu kiedyś cennych wskazówek podatkowych. Zatrudnił go jako asystenta, który miał się przyjrzeć nowemu biznesowi i zorientować, czy coś da się z nim ewentualnie zrobić.
Zamiast pensji O'Leary poprosił o 5 procent od rocznego zysku Ryanaira, jeśli uda się takowy osiągnąć. Rozejrzał się po swoim nowym miejscu pracy i zaczął ciąć.
"Pewnego dnia wystartowaliśmy ze Stansted bez wody w samolocie. Nie było wody ani w toalecie, ani w zlewie, nigdzie. Inżynier dał nam tylko dodatkową gaśnicę na wypadek pożaru. Szef załogi poprosił mnie, żebym zachowała moją prywatną butelkę wody na wypadek, gdyby coś się stało. Tamtego dnia odbyliśmy w tych warunkach dwa loty". Stewardesa, Anglia, ryan-be-fair.com
"Ryanair postanowił zlikwidować zasłony, które oddzielają kuchnie od kabiny i toalety. Teraz jesteśmy cały czas na widoku pasażerów. Siedzimy twarzą twarz z pierwszym rzędem i zjadamy kanapki tuż przy smrodzie z ubikacji". Stewardesa, Niemcy

Ryanairowanie
- Mam złą wiadomość dla Polaków - Michael przybiera władczy wyraz twarzy. - Zawieszamy wyloty z Warszawy. Port im. Chopina zamyka terminal Etiuda i zaproponował nam, żebyśmy latali z normalnego lotniska. Nie ma mowy, wrócimy do Warszawy, jak Etiuda się na nowo otworzy. Napisz, proszę, że to nie nasza wina.
- A ja mogę złożyć skargę na Ryanaira?
- Proszę bardzo.
- Najpierw chciałam powiedzieć, że wylot się opóźnił o ponad godzinę.
- Ooo...
- Siedzieliśmy w poczekalni, minął czas odlotu i nie było żadnego komunikatu, co się dzieje. Czy oszczędzacie również na megafonie? No i trzecia sprawa. W rezerwacji nie ma informacji, z którego lotniska odlatuje samolot. Jedna starsza pani piechotą biegła z Terminalu II do Etiudy.
Michael chwyta ołówek i wykonuje jakiś bazgroł w notesie.
Uśmiecham się, bo na temat tego, jak Ryanair przejmuje się skargami pasażerów, krążą legendy. W niektórych gazetach powstały specjalne kolumny na opowieści pasażerów Ryanaira.
Angielka, która przez Ryanair straciła wakacje na Adriatyku i musiała dopłacić 160 funtów za wcześniejszy powrót do domu, złożyła skargę w biurze, na którą otrzymała odpowiedź, że Ryanair nigdy nie zwraca pieniędzy.
Kiedy jednak sprawą zainteresował się "The Guardian", Ryanair szybko oddał 160 funtów i wysłał klientce kolejny list tłumaczący wszystko nieporozumieniem i wypominający jej, że nie musiała z tego powodu biec do prasy.
Bardziej zacięci byli jednak w przypadku niepełnosprawnego Boba Fossa, któremu kazano zapłacić 18 funtów za możliwość wjechania na pokład swoim własnym wózkiem inwalidzkim. Ryanair walczył o 18 funtów do upadłego, nawet gdy Foss wytoczył im proces. A kiedy Foss wygrał, Ryanair złożył apelację.
W Wielkiej Brytanii mówi się "Doing Ryanair" (ryanerować) - to znaczy decydować się na coś, co może być ciężkim przeżyciem.
Michael przez parę sekund intensywnie myśli nad odpowiedzią na moje zażalenia.
- A cena? - pyta w końcu.
- Nie była tak niska, jak reklamujecie, ale rzeczywiście tego dnia taniej bym nie przyleciała - przyznaję.

Autokrata z nożyczkami
Wynegocjował niższe ceny paliwa, ubezpieczenia, a nawet samolotów, które Ryanair wypożyczał od firmy-siostry GPA. Nic nie umknęło jego uwagi. Po co na przykład płacić za mapy lotnicze, na których jest narysowany cały świat, skoro latamy tylko po Europie? Co to za zwyczaj, że przy lada opóźnieniu stewardesy biegną do pasażerów z przeprosinami i fundują im kawkę i herbatkę? Po co dział cateringu i narady na temat koloru tacy, na której pasażerom serwuje się darmowe jedzenie? Po co w ogóle serwować jedzenie - pasażer może sobie zrobić na drogę kanapkę. Albo dobrze, serwować, ale za ekstra cenę.
Zaczął zwalniać ludzi. Tym, którzy zostali, obciął zarobki. Kto się nie zgodził, z miejsca wylatywał. W 1991 roku firma wykazała jednak po raz pierwszy niewielki zysk.
Na szkoleniu w Ameryce O'Leary'ego oświeciło, że europejskie samoloty za dużo odpoczywają. Po co półtorej godziny na płycie lotniska? Wystarczy 25 minut. Za dużo odpoczywają też stewardesy. Same mogą posprzątać w samolocie, po co zatrudniać sprzątaczy? A toalety wystarczy opróżniać co kilka lotów.
Podpatrzył, że pasażerowie dużo szybciej usadawiają się w samolocie, jeśli miejsca nie są numerowane. Zlikwidował business class. Samoloty powinny być wszystkie takie same, tańsza jest wtedy opieka techniczna. Dzięki zaoszczędzonemu czasowi możemy zwiększyć liczbę lotów. Stąd nowa zasada: jeżeli nie sprzedaliśmy wystarczającej ilości miejsc na lot o 18.30, to go odwołujemy. Pasażerowie lecą o 19.30.
Zamiast miłej atmosfery Michael O'Leary zaoferował pasażerom inną atrakcję, swoją własną osobę w roli klauna.
Którego innego prezesa linii lotniczych można spotkać na lotnisku przebranego za wielkanocne jajo albo gdy w czołgu z II wojny światowej, z pieśnią bojową na ustach, symuluje atak na stanowiska konkurencji?
Nowy kontrakt O'Leary'ego z Ryanairem mówił już o 25 proc. od każdej sumy, jaką firma zarobi powyżej 2 milionów. W 1994 roku O'Leary został prezesem Ryanaira, a w 1997 wprowadził firmę na giełdę.

Zgnij, Ryanairze
"Jak ja się cieszę, że już tam nie pracuję. Ominęło mnie chociaż to jedno upokorzenie, choć myślałam, że wciskanie ludziom kalendarza z roznegliżowanymi koleżankami stewardesami to przesada. To jednak było nic. Dzięki takim akcjom od czasu do czasu jakiś cham próbuje klepnąć w tyłek albo złapać za biust personel, a na skargę do szefa nie ma co iść. Zgnij, Ryanairze, i się rozpadnij". Z portalu Gazeta.pl, gość: ex-CC, dotyczy seksu oralnego na pokładach Ryanaira
- Co sądzisz o Polakach, Michael?
- Fantastyczni. Ciężko pracują, są świetnie wykształceni, zupełnie jak my, Irlandczycy. W dodatku dobrze wyglądają. Oto dowód - zrywa się w kierunku regału i po chwili kładzie przede mną kalendarz na 2008 rok ze zdjęciami stewardes w strojach kąpielowych .
- Zgłosiło się 800 ochotniczek. A z 12 dziewczyn, które ostatecznie wybrano, cztery to Polki - podkreśla z szacunkiem.
Szybko przerzuca kartki z banalnymi fotkami, żeby pokazać trzynastą stronę, na której zamieścił zajawkę kalendarza, który rzekomo wydaje konkurencja - Aer Lingus. Na nim również jest zdjęcie kobiety w negliżu - tylko że jest to starsza dama.
- Niezłe co? - cieszy się Michael.
- Mogę zatrzymać?
- Nie, bo to mój ostatni egzemplarz. Chyba że dla reklamy w artykule. A to tak, chyba się znajdzie jeszcze jeden. W przyszłym roku też robimy kalendarz. Może dla odmiany będzie w nim ktoś z zarządu. Może jakiś chłopak. A może w ogóle zrobić coś dla gejów? "Jestem taksówkarzem i pamiętam, jak kiedyś podwoziłem pewną stewardesę Ryanaira po locie do hotelu. Była nieżywa ze zmęczenia. Po czterech godzinach przyjechałem po nią znowu, bo miała kolejny lot. Trudno się dziwić, że oni się nie uśmiechają, kiedy wchodzisz na pokład". Czytelnik ryan-be-fair.com, Anglia

Arystokrata
Przez lata wydawało się, że nie ma w ogóle życia prywatnego. Był w pracy od szóstej rano, wychodził ostatni. Nie raz widziano go w biurze także w sobotę, a w niedzielę potrafił pomagać bagażowym na lotnisku albo osobiście sprawdzał paszporty w check-in.
W 1999 roku, na dzień przed zapowiedzianym ślubem z panną Denise Dowling, sekretarką syna znanego handlarza bydłem, uroczystość została odwołana. - Nie chcę o tym mówić. Denise ma prawo do prywatności. Jest za dobra dla mnie i tyle - skomentował ten fakt z zaskakującą jak na niego subtelnością.
Nadal mieszkał sam w posiadłości Gigginstown, którą kupił w Mullingar, niedaleko farmy swoich rodziców, remontując i powiększając zabytkowy dom z 1850 roku. Z powodów podatkowych zgodził się na otwarcie go dla publiczności przez 40 dni w roku. Niedługo trzeba było czekać na dziennikarza, który wściubił tam nos, udając turystę. Wkrótce w "Sunday Independent" ukazał się artykuł, w którym autor pokpiwał sobie z upchanych na ścianach portretów arystokratycznych "przodków" pana prezesa i z gry planszowej "Czy chcesz zostać milionerem?", którą wypatrzył na półce w salonie.
O'Leary wściekł się i zamknął dom, rezygnując z ulgi.
Dopiero w wieku 41 lat ożenił się z finansistką Anitą Farrell. Mają dwóch synów. Kiedyś na pytanie, co jest najważniejsze w życiu, odpowiadał: biznes. Teraz mówi: rodzina.
- Czy twoi synowie przejmą po tobie kierownictwo firmy?
- Boże broń!
- Dlaczego?
- Bo to głupi biznes. Bardzo trudno tu zarobić. Nam się udało, ale większość linii traci, zamiast zarabiać.
- Jesteś człowiekiem sukcesu...
- Uhm.
- Jaka jest twoja definicja sukcesu?
- Mieć szczęście. Lepiej urodzić się pod dobrą gwiazdą, niż urodzić się bogatym. Bo jak masz szczęście, to i tak będziesz bogaty.
- A jaka jest w twoim przypadku cena sukcesu?
- Nie ma żadnej.

Wieśniak
"Po roku pracy dla Ryanaira popadłam w depresję. Bywałam tak zmęczona, że zasypiałam na krzesełku. Kazano nam płacić za mundury, za szkolenie oraz za chorowanie - 25 euro za dzień. I jeszcze zapomniałam dodać, że musieliśmy płacić za nasze neseserki podróżne i identyfikatory. Mają tanie bilety, bo kradną pieniądze nam. Podpisujemy kwit, że nie będziemy rozmawiać z mediami, a jeśli nabawimy się jakiejś choroby czy niedyspozycji w związku z pracą w Ryanairze, to nie będziemy zgłaszać żadnych pretensji". Stewardesa, Anglia, ryan-be-fair.com
Polka Wanda (imię zmienione) pracowała dla Ryanaira dwa lata temu w Londynie: - Ludzie idą do pracy w Ryanairze, bo tam najłatwiej się dostać - mówi - no i jeśli człowiek jest w stanie harować 13 godzin dziennie, to rzeczywiście zarobi. Mnie najbardziej przeszkadzała chora atmosfera, szczucie ludzi na siebie. Na początku pracujesz wyłącznie na akord. Ale obiecują, że jak będziesz się dobrze sprawować, to przejdziesz na tzw. kontrakt, który daje pokaźną pensję zasadniczą. Wszystko może być powodem, żeby ci ten kontrakt sprzed nosa odsuwać. Wystarczy, że zachorujesz, albo, nie daj Boże, wspomnisz o zapisaniu się do związków zawodowych. Najszybciej kontrakt dostają ci, którzy się podlizują i donoszą na kolegów. Odeszłam po dziesięciu miesiącach i nie doczekałam się kontraktu. Płacono nam wtedy od lotów. Kiedy po uderzeniu pioruna utknęliśmy na 24 godziny na lotnisku w Wenecji, dostałam pieniądze za jeden lot, choć tego dnia miałam mieć cztery. W dodatku szefowa nie pozwoliła nam nawet wyjść z samolotu, żeby nie ryzykować kontaktu ze wściekłymi pasażerami. Nigdy nie poznałam pana O'Leary'ego osobiście, ale dla mnie ten człowiek to kwintesencja kapitalizmu - mówi z goryczą.
W 2005 roku Michael O'Leary na dowód, że jest jednym z największych płatników podatków, dał się sfotografować przed gmachem irlandzkiego rządu z wielkim czekiem na 14 milionów euro. Od października 2007, kiedy zmarł Tony Ryan, niepodzielnie już sprawuje władzę w firmie.
Jedynym jego zainteresowaniem poza pracą jest rolnictwo. Jeździ na traktorze, karmi konie, odbiera krowie porody. Jeden z jego byków dostał nawet kiedyś nagrodę, a jego zdjęcie ozdobiło gabinet dumnego właściciela.
- Taki byk ma superżycie! Nic, tylko je i płodzi dzieci. Tak będę żył na emeryturze - oświadczył w jednym z wywiadów.
"W głębi duszy O'Leary pozostał wieśniakiem. Prowadzi Ryanair tak, jakby przychodził na targ sprzedawać swoje krowy" - podsumowuje Siobhan Creaton, autorka nieautoryzowanej biografii Michaela.
- Na co wydajesz pieniądze? - pytam.
- Na nic - wzrusza ramionami. - I tak mam więcej, niż mógłbym kiedykolwiek wydać. Wystarczy mi świadomość, że nie muszę się o nie martwić. Pieniądze są ważne, gdy robi się pierwszy milion, no, powiedzmy pierwsze 50 milionów. Potem to już obojętnieje.
"W jedenastym miesiącu mojej pracy zostałam wylana bez podania żadnego powodu, mimo że byłam na kontrakcie. Dopiero teraz zaczynam rozumieć, że byłam jedną z osób, które po 11-12 miesiącach pracy stają się dla firmy nieatrakcyjne. Bardziej im się opłaca zastąpić mnie kimś nowym, kto od nowa zaciągnie 12-miesięczny kredyt za szkolenie. Chciałam pozwać ich do sądu, ale prawnik wyjaśnił mi, że pozywać mogą tylko pracownicy, którzy przepracowali minimum rok. Tym, co zostają, życzę szczęścia". Była stewardesa, Słowacja, ryan-be-fair.com

Świat według Ryanaira
- Dużo ludzi cię nienawidzi. Jak się z tym czujesz? - spytałam na koniec.
- Nic mnie to nie obchodzi. - Michael wydyma usta w pogardzie. - Gdyby sukces Ryanaira zależał od mojej popularności, tobym już dawno wyleciał z roboty, cha, cha.
- Ale są też i tacy, co cię kochają.
- To też mnie nic nie obchodzi.
"Czytam tu wypowiedzi pracowników innych linii lotniczych, którzy cieszą się eleganckim traktowaniem przez swoich pracodawców. Bardzo fajnie. Ale to Ryanair zrewolucjonizował powietrzne podróże i pozwolił z nich korzystać ludziom o skromnych zarobkach, tak jak korzysta się z pociągu czy autokaru". Czytelnik, Irlandia, ryan-be-fair.com
Zarzeka się, że nic nie zmusi go do zrezygnowania z niskich cen, które są marką firmy. Na rosnące ceny paliwa i opłat nawigacyjnych ma jedną odpowiedź. Po prostu nie lata. Niedawno zmniejszył liczbę połączeń z Dublina i ze Stansted pod Londynem. Oprócz lotów z Warszawy przerwie też prawdopodobnie połączenia z Krakowa i Rzeszowa.
- Trudno, najwyżej mniej zarobię - kwituje.
Ma z czego tracić. Dziś Ryanair przewozi rocznie ponad 50 mln pasażerów w 26 krajach Europy. Przymierza się do kupienia Aer Lingus. O'Leary zapowiada, że kiedyś zostaną największą linią na świecie. W 2007 roku ich zysk po opodatkowaniu wyniósł 401 milionów euro. Mówiąc o tych, co kochają Michaela, miałam na myśli przede wszystkim akcjonariuszy Ryanaira.
Wieczorem, po powrocie do Polski, odbieram maila: "Droga Kate, dziękuję ci bardzo za dzisiejsze spotkanie i mam nadzieję, że znalazłaś materiał na interesujący i wartościowy artykuł. Przyjmij, proszę, przeprosiny za jednogodzinne opóźnienie wczorajszego lotu. Winę ponosi Air Traffic Control (kontrola powietrzna) w Dublinie, przez którą samolot wyleciał z opóźnieniem po was do Warszawy. To kolejny dowód na to, że jeśli pozwolisz państwu (kontrola powietrzna) prowadzić cokolwiek, to nie ma prawa się udać.
Wszystkiego najlepszego Michael O'Leary".
-----------------------------------------------------

Cytuję ze strony [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Użytkownik usunięty dnia Poniedziałek 21:30:58 11 Sie 2008 223, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lotnik27




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Środa 01:21:58 27 Sie 2008 239    Temat postu:

Ciekawy artykul to wszystko prawda, tylko kasa sie liczy. Takze w innych liniach

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lotnik27




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Środa 01:23:22 27 Sie 2008 239    Temat postu:

Tylko coraz wiecej likwidowanych polaczen, a bilety coraz drozsze i wszedzie pelno haczykow i to maja byc "tanie linie" i "tanie latanie"

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lotnik27 dnia Piątek 01:21:36 12 Wrz 2008 255, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Użytkownik usunięty
Gość forum SMIL
Gość forum SMIL



Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Środa 12:02:19 27 Sie 2008 239    Temat postu:

Tanie z nazwy Smile A reszta to tzw. "hłyt małketingowy"

Szczerze? Wole zapłacić trochę więcej i polecieć np. LOTem albo Lufthansa niz ryzykować odwołany lot, zgubiony bagaż albo inne finansowe niespodzianki. Skończy się na tym, ze w "Tanich liniach" będzie można kupić bilet za symboliczna złotówkę, tyle ze po wylądowaniu będą od Ciebie pobierać za paliwo...

Jeżeli ktoś lata dużo i nie są to wyjazdy służbowe, powinien zastanowić się nad budowa własnego samolotu i zrobieniem licencji... w perspektywie wyjdzie taniej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stowarzyszenie Młodych Inżynierów Lotnictwa Strona Główna -> Nowinki, ciekawostki, wydarzenia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin